sobota, 23 czerwca 2012

Rozdział 8

WPADKI I DESZCZOWE WYPADKI

  Później
  Całą atmosferę wyżaleń przerwało pukanie. 
- Kto tam? - Zeskoczyłam gwałtownie nie czekając na odpowiedź, żeby otworzyć drzwi. Za progiem stał ojciec, wyglądał jakby był zdenerwowany. Spojrzał mi przez ramię, pewnie zobaczył Elizę. Wymienili miedzy sobą porozumiewawcze spojrzenia.
 - Chyba nie jesteś bardzo zajęta, masz gościa. - W tym momencie zza rogu wyszła mama. Początkowo to był szok, przecież powiedziałam, że jej nienawidzę, ale ona i tak chciała się ze mną spotkać. 
 - Kochanie, stęskniłam się za tobą, cieszę się, że nic ci nie jest. - No jasne, dopiero teraz sobie o tym przypomniała. Nie ma to, jak przytulanie ,,stęsknionego'' rodzica, a poza tym czemu ma mi coś się złego dziać.
 - Cześć mamo. - Wpuściłam ich do pokoju. Nie wiedziałam właściwie w jakiej ona przyjechał sprawie, bo na pewno nie bez powodu.
 - Ja już pójdę, porozmawiaj z rodzicami. - Uśmiechnęła się serdecznie wcinając ostatnią czekoladkę. Szczerze mówiąc wolałabym, żeby jednak został, ale i tak długo się już wysiedziała.
 - Poczekaj, odprowadzę cię. - Tata wyszedł wraz z Elizą, a my zostałyśmy same.
Chwilowo zapadła cisza, zastanawiałam się kto pierwszy przerwie milczenie, aż nie wytrzymałam i wypaliłam.
 - Więc w jakiej intencji przyjechałaś, bo na pewno jakąś masz. - Zauważyłam jak zaczyna się denerwować. Wyciągnęła z ogromnej torebki parę pomiętych kartek, wydawały mi się znajome. W końcu się skapnęłam, że są to notatki z  pamiętnika, które zgubiłam.
 - Lena, ja już wszystko wiem.
 - Skąd to masz? Czytałaś mój pamiętnik? - Gniewnie wyrwałam jej kartki z dłoni.
 - Wszystko rozumiem, czemu mi nic nie powiedziałaś. - Łzy zaczynały piec pod powiekami. 
 - Co ty możesz rozumieć, cały czas go broniłaś, nie chciałaś mnie wysłuchać. A teraz się pytasz czemu nic nie powiedziałam?! - Wybuchnęłam groźnie nie panując nad sobą. Elizie mogłam się wygadać i ona na prawdę mnie rozumiała, ale do matki miałam urazę. 
 - O co chodzi, dlaczego się znowu kłócicie. - Wtrącił się tata, ale nie dziwiłam się.
On o niczym nie miał pojęcia, bo mu nie powiedziałam.
 - U Leny w pokoju znalazłam jakieś kartki, myślałam, że to jakieś śmiecie. Sądziłam, że jest taka roztrzepana, bo narkotyki bierze, ale to były zapiski z pamiętnika. 
Trudno mi się do tego przyznać, że nie zauważyłam tego wcześniej. Nasza córka była bita przez mojego partnera. - Oczywiście zaczęła tłumaczyć, ale widać nie znalazła najważniejszych i najokrutniejszych informacji.
 - Co?!! Jeśli to prawda to zatłukę sukinsyna. - Zwrócił się w moja stronę.
 - Tato nie rób tego, będzie czas na zemstę. Jeszcze nie wiesz wszystkiego, ale lepiej, żebyś usiadł. - Uspokoiłam się trochę, musiałam teraz powiedzieć wszystko dokładnie, od początku.
Policzyłam do dziesięciu i byłam gotowa z tym się uporać ponownie.
 - To, że mnie bito, to nic. Mamo jakim prawe w ogóle podejrzewałaś, że coś biorę, to niedorzeczne. Ale to nie w tym rzecz, twój facet mnie... - Tak trudno mi było wypowiedzieć to słowo, ale musiałam zakończyć ten bolesny rozdział w życiu. Ojciec mnie wyręczył.
 - Leno... On cię krzywdził...molestował cię. - Spuściłam głowę w dół, jedna ogromna łza spłynęła po rozgrzanym od nerwów policzku zostawiając piekący ślad.
 - Uduszę go gołymi rękoma, ale najpierw pozbawię cię praw rodzicielskich. Jak mogłaś nie zauważyć takiego świństwa we własnym domu?! 
Tata był nieźle wkurzony, a ja nie wiedziałam co mam robić. Wycofałam się, nie zauważyli mnie, jak wychodzę z pomieszczenia. Zbiegłam po schodach, zabrałam kurtkę, bo zaczęło się chmurzyć i telefon. Oni jednak nic nie rozumieli, chciałam być teraz sama, pomyśleć co z tym zrobić. Zapomnieć o tym, co się stało było ciężko, więc musiałam z tym żyć. Skierowałam się do małego rynku przy Urzędzie Gminy. Zanim dotarłam na miejsce minęło piętnaście minut i ciemne burzowe chmury zbliżały się coraz szybciej lecz nie miałam ochoty wracać do domu z tego powodu. Świeże, chłodne powietrze trochę mnie uspokoiło. Plac był opustoszały tylko nie liczni siedzieli na ławeczkach czytając gazety. Przed Domem Kultury zauważyłam parę plotkujących dziewczyn, czytały chyba jakieś ogłoszenie, byłam ciekawa o czym informuje. Zaczekałam, aż poszły dalej, przecież nie mogły tam stać wiecznie. 
Truchtem podążyłam w tamtą stronę, wyglądałam idiotycznie: cała na niebiesko oprócz szarych dresów i białej czapki basebolówki. Przy najmniej wniosę choć trochę kolorów do tego szarego, cichego miasteczka na przedmieściach Warszawy. Nagle jakby z podziemi wyrosła przede mną jakaś czarna postać, mężczyzna i oczywiście musiałam w niego wpaść. Zaklęłam pod nosem. 
- Jezu, sorry. - Zabrzmiało to zbyt piskliwie, jakbym się zaraz miała rozryczeć na ulicy. - Uważaj jak chodzisz...Lena? 
  Facet oderwał wzrok od tablicy z ogłoszeniami. Czarny kaptur i ciemne okulary zasłaniały mu twarz, więc nie miałam pojęcia kim jest i jakim cudem wie jak brzmi moje imię.
- Przecież przeprosiłam. My się znamy w ogóle?
- No jasne. - Zdjął kaptur z głowy. To chłopak z Kościoła, Kamil. Nie spodziewałam się do tutaj, w ciemnym stroju wydawał się tajemniczy i wręcz groźny, ale tylko chwilowo.
- Cześć, wybacz nie poznałam cię. Co robisz? - Retoryczne pytanie, wiedziałam, że czytał ogłoszenie, którym byłam zainteresowana.
- Będą organizowane przesłuchania do spektaklu Homera. Dzisiaj ostatnie zapisy, a że lubię wcielać się w inne osoby i podobno nieźle mi to wychodzi, więc postanowiłem spróbować. A ty?
- Właśnie podeszłam o tym przeczytać, nauczycielki zawsze brały mnie na przedstawieniach do roli głównej, więc może to coś też dla mnie. - Uśmiechnęłam się promieniście przy tych słowach, nie wiem co sprawiało, że przy tym chłopaku od razu poprawiał mi się humor. 
- Lena, przepraszam, że cię o to proszę, ale jesteś teraz moja jedyną i ostatnią deską ratunku. Znamy się bardzo krótko, ale ty na razie jesteś najwłaściwszą osobą. Czy mogłabyś jeden dzień udawać u mnie na obiedzie, że jesteś moją dziewczyną, bo mama posądza mnie, że jestem gejem.
 Szok, szok, szok!!!
- No to masz przewalone, ale czemu ja? Chyba wiesz, że mogłabym odmówić.
- Ty, bo nadawałabyś się na to stanowisko, takie przygotowanie przed przesłuchaniami. I nie wierzę, że nie pomogłabyś zdesperowanemu koledze, którego mama uważa za pedzia. Oczywiście zapłacę - Zrobił słodkie oczka i uśmieszek, jak Damon i wiedziałam, że nie mogłabym tego nie zrobić.
- No dobra pomogę, ale mam nadzieję, że nie jesteś gejem, a wynagrodzenie będzie duże za taką trudną rolę.
- Dzięki, będę ci dłużny za to. Cena do uzgodnienia, więc zapraszam cię na obiad do mnie w  niedzielę o 14.00 Chodź już, bo zaraz wszystko pozamykają i nie zdążymy się zapisać. - Złapał mnie za dłoń i wciągnął do środka.
* * * 
 Wszystko poszło jak powinno, wypisaliśmy formularze z najważniejszymi informacjami i mieliśmy z głowy. Przesłuchania odbędą się w najbliższą sobotę od 9.00 w Miejskim Domu Kultury. Ucieszeni zbiegliśmy ze schodów, aż nas wryło w podłogę przez drzwiami. Za szybami ciął mocny deszcze, wszędzie było ciemno tylko nieliczne lampy oświetlały drogę podróżującym samochodami. Ups! odezwaliśmy się równocześnie wybuchając śmiechem. Ścienny zegar wskazywał w pół do siódmej wieczorem. 
- Chyba tą noc będziesz musiała przekimać u mnie, bo do domu samej cię w taką ulewę nie puszczę. Zadzwoń do taty jeśli masz komórkę i powiadom go, że będziesz u mnie. - Chyba sam nie wiedział na razie co robić, ale i tak troszczył się o mnie. 
- Dobra, tylko jak my się do ciebie dostaniemy?
- O to się nie martw, wykorzystamy ten parasol. - Wskazał kolorową, dziecięcą parasolkę stojącą w rogu. Wymieniliśmy spojrzenia i byliśmy dogadani. 
- Tylko jak nas złapią na kradzieży parasola, to ze mną do poprawczaka pójdziesz.
- Nie złapią, zostawiło go tu jakieś dziecko pół roku temu, jakoś nikt się za niego nie zabrał. Nam przy najmniej się przyda do czegoś. 
Owinęłam się szczelniej kurtką, policzyliśmy do trzech i wybiegliśmy z otworzonym parasolem. Nie łatwo było iść na zimnym deszczu i to jeszcze pod wiatr, ale po raz pierwszy od dawna przy kimś czułam się na prawdę bezpiecznie. Kamil okazał się świetnym kabareciarzem, bawiliśmy się świetni i zapomniałam zadzwonić do taty. 
Ale to nie było ważne, bo przy tym chłopaku moje życie nabrało kolorów...
i pragnęłam ten moment zachować na zawsze, żeby już zawsze tak było.
Listen to your heart
______________
 W końcu napisałam;] Jak się podoba? Proszę pięć komków będzie szybko następny rozdział.
WWPC



5 komentarzy:

  1. świetny ! dobrze, że mama Leny się dowiedziała. aww jak słodko z tym parasolem ;) ♥ Czekam na następny :> Zuza

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebisty ;D Już nie mogę się doczekać następnego XD
    Nika ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny !!!!!!!!!! zapraszam - http://one-direction-mydream.blogspot.com/2012/06/rozdzia-7.html

    OdpowiedzUsuń