wtorek, 26 czerwca 2012

Rozdział 9

JEST CORAZ LEPIEJ.

  Wtorek, 8 października
  Cholera, gdzie ja jestem, pomyślałam rozglądając się po czyimś pokoju. 
Tylko w kawałkach pamiętałam wczorajszy dzień. I znowu zasnęłam w ubraniu i butach, odwróciłam się by zobaczyć godzinę na budziku. 
  - O w mordę! Spałam z nim na jednym łóżku. - Byłam kompletnie zdezorientowana, obok leżał Kamil. Pamięć mi wróciła w całości, ale wciąż nie wiedziałam jak tutaj się znalazłam i przypomniałam sobie, że odkąd wyszłam z domu przed burzą nie dałam znaku życia rodzicom. Miałam tylko stuprocentową pewność, że nic na tym łóżku nie robiliśmy razem, co nie powinno się zdarzyć. 
  Mały zegar na półce wskazywał 6.13, miałam nadzieję, że zdąży dojść do domu nie budząc taty.   
Po cichu wyszła z pokoju poznanego chłopaka, schodząc po schodach zamarłam chwilową słysząc jakiś męski głos. Sądząc po basowym tonie był to silny, młody mężczyzna. Jakby w oddali usłyszałam też damski alt. 
To chyba matka Kamila, pomyślałam. Zaczęli się kłócić, nagle jakaś dłoń zakryła mi oczy i buzię. Kręciłam się nerwowo próbując się wyrwać z uścisku. 
  - Spokojnie, to ja Kamil. Puszczę cię, ale musisz być cicho. Moja mama w ogóle nie wie, że tu jesteś. Będzie na mnie wściekła, o to że nic jej nie powiedziałem. Wyjdziesz inną drogą. - Uwolnił mnie, wciąż szepcząc. Nie chciałam, żeby miał przeze mnie jakiekolwiek kłopoty, dlatego pokiwałam jedynie głową na zgodę. Pozwoliłam, żeby mnie poprowadził do wyjścia. Ogarnęło mnie wielki zdziwienie, a nawet frustracja. Zatrzymaliśmy się przed oknem w jakimś schowku. Chłopak wychylił się, jakby chciał sprawdzić czy teren jest czysty. 
  - Słuchaj, wyjdziemy po drabinie na dół, później pobiegniemy razem do końca ogrodzenia tam jest furtka. Okej? 
  - Ja nie schodzę, mam lęk wysokości. - To brzmiało dość żałośnie, ale była to tylko i wyłącznie prawda.
  - Nie ma innego wyjścia, nie bój się. Będę schodził przed tobą, jakby co złapię cię.
  - Obiecujesz? Czemu właściwie też wychodzisz? 
  - Przyrzekam. Po pierwsze muszę dbać o twoje bezpieczeństwo, 
przynajmniej na moim ogrodzie, a poza tym muszę coś załatwić przed lekcjami... nie ważne - Mówiąc to wydawał się tajemniczy i odległy, ale nie chciałam być wścibska. - Schodzę, powiem ci kiedy twoja kolej. Po chwili straciłam go z zasięgu wzroku, potem robiliśmy tak jak było wcześniej ustalone, aż dotarliśmy do skrzyżowania na głównej.
  - To ja już muszę lecieć. - Odwrócił się w inną stronę.
  - Uważaj na siebie. 
  - Miło było spędzić z tobą trochę czasu. - Rzucił prze ramię nie zwracając już na mnie uwagi. 
  Brzmiało to jak jakieś niedokończone pożegnanie. Chłopak, który był zabawny i miły zrobił się obojętny. Pocieszałam się myślami, że pewnie ma dużo spraw na głowie i nie ma czasu.
Z żalem wróciłam do szarej rzeczywistości i awantury wiszącej już w powietrzu.
 * * * 
  Rodzice chyba pierwszy raz od dawna siedzieli na jednej kanapie w salonie nie kłócąc się. Burczało mi w brzuchu z głodu, wtedy przypomniałam sobie reklamę ,,DANIO - METODA NA GŁODA,,  
Nie zauważyli mnie, więc miał okazję bez problemu dostać się do pokoju. Przy okazji przemycając nutellę i herbatniki. 
Ale niestety zawsze mam pecha i teraz mnie dopadł...
  - Lena, gdzieś ty była całą noc?!! Wiem, że wczoraj byłaś roztrzęsiona po tym wszystkim...ale to nie znaczy, że możesz tak sobie znikać bez słowa. Nie zmrużyliśmy z twoim ojcem oni minuty oka czekając na ciebie.
No jasne, ty to na pewno ich nie zmrużyłaś, bo cały czas masz klapy na oczach, pomyślałam z nutką ironii.
  - Nie martw się, nie chodziłam nie wiadomo gdzie. Miałam dach nad głową, byłam u koleżanki - skłamałam, żeby obejść się bez zbędnych komentarzy i pytań - a nie zadzwoniłam, bo świetnie się bawiłyśmy i zapomniałam.
  - Cieszę, że znalazłaś sobie koleżankę, ale w każdej chwili możesz wrócić do Krakowa. Wywaliłam męża z domu i wniosłam o pozew.
  - Czyżby ten rozwód przyszedł ci także z łatwością? - Tym razem odezwał się tata. - Muszę ci dać ci szlaban z drugie już w tym tygodniu wyjście bez omówienia tego ze mną, a jeśli chodzi o to zamieszanie w Kościele...
   - Tato nie musisz przypominać, idę do swojego pokoju. - Ruszyłam już do schodów.
  - Lena, o co chodzi z tym Kościołem? Ryszardzie masz mi wszystko opowiedzieć i musisz wiedzieć, że ona interesuje się szlabanami i tak robi to co chce. Lena, wracaj.
  - Nie mam ochoty z wami już gadać, idę do siebie. - Wbiegłam na górę po drodze zahaczając o błagalne spojrzenie ojca. Żałowałam go, ale za długo się nasłuchałam maminych narzekać, teraz jego kolej.
  Wpadłam do pokoju wcinając herbatnika, zamknęłam drzwi. Nie miałam zamiaru niczego wysłuchiwać. Wyciągnęłam pamiętnik i zaczęłam pisać.

 ,, Kochany Pamiętniku''
Miną wczorajszy dzień zaczął się nowy, a ja czuję, że jest coraz lepiej...

Pisząc zajadałam się nutellą, może to nie najlepszy rodzaj śniadania, ale i tak będę musiała to spalić zwiedzając okolicę. Postanowiłam sobie, że na pierwszy dzień w nowej szkole muszę wyglądać anioł i diablica w jednym...

_____________
 Teraz rozdziały mogą się ukazywać trochę rzadziej, ponieważ mam na wakacjach dużo wyjazdów i nie będę miała dostępu do internetu, więc mogą pojawić się komplikacje, ale nie przestanę pisać i dodawać postów.
komentarze pliss;]
  



2 komentarze:

  1. Super ;p
    Wciągające
    Czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdizął XD Ja tam chce już kolejny hahhahahaha
    Nika ;*

    OdpowiedzUsuń