piątek, 1 czerwca 2012

Rozdział 1

W KOŃCU COŚ SIĘ ZMIENI.
   
 CZwartek, 27 wrzesień
  
                                                Drogi Pamiętniczku
Jestem zwyczajną czternastoletnią dziewczyną, uczęszczam do przeciętnego gimnazjum, więc dlaczego mój świat nie może wyglądać jak życie innych nastolatek. Nic mnie już nie cieszy, wszystko się popsuło przez niego…
* * * 
 Moi rodzice rozstali się, kiedy miałam osiem lat. Matka opowiadała mi te głupie bajeczki, że tatuś pojechał w delegację na parę miesięcy. Byłam wtedy wystarczająco bystra, że wiedziałam, o co chodzi. Ojciec zanim odjechał powtarzał, że bardzo mnie kocha, i gdy będę duża to mnie zabierze do siebie. Jednak nie dostałam od niego żadnego listu ani jakiejkolwiek wiadomości. Mimo to musiałam go odnaleźć, bo to nie miałam domu. Wiele godzin zastanawiałam się, jak zdobyć jego numer komórkowy lub adres zamieszkania. Teraz byłam gotowa na ucieczkę, choćbym miała mieszkać pod mostem.
 ,,Matka na pewno musi gdzieś kontakt do niego, gdyby chciała alimenty na mnie’’ i to była dobra myśl. 
Po długim grzebaniu w jej papierkach (czyli górze śmieci i zużytych chusteczek) znalazłam upragniony numer taty. Nie miałam nic do stracenia i tak bym uciekła stąd. Na szczęście nikt mnie nie widział w pokoju matki. Jeszcze przed zaśnięciem długo wpatrywałam się w tą zalaną kawą i przypaloną papierosem karteczkę.


Dzisiaj wyjątkowo do mnie nie przyszedł, w mieszkaniu była kompletna cisza. Postanowiłam zadzwonić rano przed wyjściem do szkoły. Wierciłam się na łóżku rozmyślając, aż zasnęłam zmęczona dzisiejszym dniem.
* * *
  Delikatne promienie jesiennego słońca przebijały się przez fioletowe zasłony pokoju. Obudził mnie  nieznośny hałas budzika. Od zawsze jestem strasznym śpiochem i nienawidzę poranków. Ale jak mus to mus. Ociężale wstałam się z... podłogi.
,,Jakim ja cudem obudziłam się na podłodze, czyżbym aż tak się wierciła?'' pomyślałam przecierając zaspane oczy. W sumie to u mnie możliwe, pewnie zanim zasnęłam obróciłam się jeszcze ze sto razy, aż w końcu spadłam z łóżka. Wskoczyłam w czarne spodenki, bawełniany sweterek oraz czarną kurtkę z  kapturem, żeby trudniej mnie było rozpoznać. Ubierałam się szybko, ale jak zawsze musiałam w ciuszkach czuć si dobrze, więc wybierałem te ulubione. Musiałam być gotowa na każdą możliwą sytuację, więc zamiast książek włożyłam dwie ulubione pary dżinsów, 
T-shirty i dres. Następnie wepchnęłam do bocznych kieszeni(dobrze, że były głębokie)mnóstwo staników, stringów oraz kosmetyki matujące siniaki. Na koniec upchnęłam mój kochany pamiętnik bez, którego się nie ruszam i parę złotych na bilet autobusowy. Miałam nadzieję, że nikogo nie ma w domu. Mimo wszystko starałam się być cicho. Przemknęłam przez korytarzyk do kuchni. Zrobiłam dużą kanapkę z serkiem i pomidorem, bo jem tylko zdrową żywność. Nagle zza drzwi wyłoniła się matka w podkoszulku i dresach.
 - Gdzie idziesz?
 - A jak myślisz? - Odpowiedziałam udając obojętną, ale tak na prawdę cała się trzęsłam ze strach przed jej reakcją.
 - Jak ty się do mnie odzywasz smarkulo, nie tak cię wychowałam. Pytam się ostatni raz gdzie idziesz?
 - Ty mnie wcale nie wychowujesz, tylko picie ci w głowie. Idę do szkoły... - Nie dokończyłam, bo ktoś mi przerwał.
 - Mogę cię podwieźć. - Ten świr za mną stanął. Wyczułam, że uśmiecha się szyderczo mimo, że nie widziałam jego twarzy.
 - O nie. Z tym dupkiem nie będę nigdzie jechała, a już na pewno mieszkała. Jadę do taty-powiedziałam stanowczo nie zważając na nic.
 - Co?!!To jest twój ojciec. - Chodziło jej o faceta, który mnie gwałcił i to się nazywa ojciec?
 - On nie jest moim biologicznym ojcem, jadę do swojego prawdziwego taty.
 - Tak, to proszę bardzo. Nawet nie wiesz, gdzie mieszka. Przez czternaście miałam z tobą tylko problemy. Jak wyjdziesz z tego domu, to nie musisz już wracać.
 - A, żebyś się nie zdziwiła. Nienawidzę was, ciebie i tego zboczeńca.
    To był koniec, zabrałam plecak oraz gitarę leżącą przy szafce i wybiegłam trzaskając drzwiami. Biegłam długo, aż znalazłam się w jakimś parku, usiadłam na starej ławce. Nie umiałam już zatrzymać łez płynących po policzkach. Jak moja matka nie potrafiła zauważyć, co ten jej fagas ze mną robi?.Świat jakby znowu poszarzał. Powiewał chłodny wiaterek, mimo że słońce świeciło codziennie, robiło się coraz chłodniej. Przestałam użalać się nad sobą i swoim spapranym losem. To dopiero pierwszy miesiąc szkoły, ale teraz może w końcu coś się zmieni. Wyciągnęłam komórkę...



>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
  Był  zimowy dzień, gdy wracałam po skończonych o 14.30 lekcjach w gimnazjum. Płatki mokrego śniegu niemiłosiernie prószyły mi w oczy. Dwie trzecie drogi ze szkoły do domu jechała autobusem, zaś pozostały kilometr szłam brnąc w śniegu na nieodśnieżonych uliczkach Warszawy. Czułam przeraźliwe zimno na całym ciele. Na szczęście blok w którym mieszkam był w odległości zaledwie kilkudziesięciu metrów.


                                                                              * * *
- Już jestem - krzyknęłam stojąc w przedpokoju. Miałam swój klucz, więc nie było żadnego problemu w przypadku nieobecności żadnego domownika. 
Zciągnełam mokre od śniegu buty i kurtkę. Szkolna torba wylądowała pod ścianą. 
- Już jestem - powtórzyłam, jednak nie doczekałam się żadnego odzewu. 
W mieszkaniu panowała nienaturalna cisza. Nikogo oprócz mnie nie było, co oznaczało, że będę miałam chwile spokoju. Żołądek skręcał mi się z głodu. Weszłam do niewielkiej kuchni i nastawiłam czajnik. Zawartość lodówki odstraszała marnością, ale była wystarczająca na jakikolwiek posiłek. Z kubkiem gorącej herbaty usiadłam przy kuchennym blacie. W radiu leciał spokojna, melancholijna piosenka.  Gorąca herbata parzyła w  dłonie. Powoli ciepło rozchodziło się po całym zmarzniętym ciele. Silne zmęczenie zawładnęło mną po długim marszu. Próbowałam się zrelaksować.
  Odkąd trzy lata temu zamieszkał z nami Karol - nowy facet mamy, ona bardzo się zmieniła.  Spełniała każdą jego zachciankę, ubóstwiał go na każdym kroku. ''MIŁOŚCIĄ'' kompletnie ją zaślepiła, wszytko zostawiała na mojej głowie. Gotowanie, sprzątanie, pranie itd.  Na domiar złego zaczęła piła.Nie było dnia, w którym obyłoby się bez awantury a nawet rękoczynów. Ciągle mnie o coś obwiniała a Karol... on jeszcze bardziej ją podburzał przeciwko mnie.  Był znienawidzony przeze mnie. Nigdy nie pałaliśmy do siebie sympatią.  Mieszkałam w dzielnicy pełnej przemocy i agresji, gdzie nieraz gościli ,,mundurowi''. Uliczne ganki, dilerzy były normalnym widokiem. Każdy miał na kogoś haka, ale...
* * *
 

_______________________
 Jak myślicie co wyniknie z tej rozmowy? Czy Lena zamieszka ze swoim ojcem?
 Wasza Wszystko Pisząca Cristal

2 komentarze:

  1. Wow , ciekawy blog będę zaglądać ! XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny .! Podoba mi się .Zaciekawiłaś mnie i to bardzo .!
    zapraszam również do mnie :http://niespodziewane.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń